Recenzja filmu

Hasta la vista (2011)
Geoffrey Enthoven
Robrecht Vanden Thoren
Gilles De Schryver

Komu w drogę, temu czas

"Hasta la vista" nie jest ckliwą bajeczką o triumfie ducha nad ograniczeniami ciała. Reżyser i scenarzysta oferują nam kilka naprawdę rozgrzewających serce momentów.
"Troje przyjaciół wybiera się w podróż przez Europę, by przeżyć przygodę i spotkać piękne kobiety, z którymi stracą dziewictwo". Brzmi to jak jeden z tysiąca filmów drogi. I tak rzeczywiście jest, z jednym wyjątkiem. Tym razem bohaterami nie są urodziwi amerykańscy młodzieńcy ani tym bardziej ich geekowe odpowiedniki.

Owszem, tak jak ich rówieśnicy zza oceanu, Josef, Lars i Phillip są młodzi i napaleni. I też marzą o wyrwaniu się z nudnej codzienności, o rozwinięciu skrzydeł, o wolności. To, co ich różni, to ich choroby. Jeden jest prawie ślepy, drugi sparaliżowany, a trzeci słabnie w oczach zjadany od środka przez wycieńczającą chorobę. Mimo swojego stanu bohaterowie odmawiają przyjęcia roli ofiar, nie zgadzają się, by definiowały ich choroby i przeciwności losu. W swoim uporze wykażą się niezwykłą pomysłowością. Przeciwstawią się rodzicom, będą w stanie znieść towarzystwo mrukliwej przewodniczki, a wszystko, by zrealizować marzenie.
"Hasta la vista" nie jest ckliwą bajeczką o triumfie ducha nad ograniczeniami ciała. Owszem, jest tu wiele ciepła i humoru, a twórcom udaje się odczarować rzeczywistość; zedrzeć piętno cierpienia. Mimo tego nie popadają oni w skrajność i nie obrażają naszej inteligencji ani też ludzi, którzy na co dzień muszą się zmagać z przeciwnościami losu. Film nie ucieka od bólu i dramatów. Nie maskuje tego, że czasem szczera troska staje się najcięższym balastem.

Trzech głównych aktorów plus Isabelle de Hertogh sprawia, że film jest pełen życia i ogląda się go z nieskrywaną przyjemnością. Ale do czasu. Twórcy wpadają w sidła własnego sprytu i w pewnym momencie wkraczają w ślepą uliczkę taniego melodramatu. Próbując uciec od schematu i stereotypów, zamykają film najgorszą z możliwych klisz. Ckliwa scena na plaży falsyfikuje "Hasta la vista" i sprawia, że trzeba sobie postawić niewygodne pytanie: na ile szczerzy byli twórcy, a na ile wszystko to jest wyrachowaną kalkulacją.

Choć zakończenie sprawia spory zawód, nie powinno to przysłonić faktu, że wcześniej reżyser i scenarzysta oferują nam kilka naprawdę rozgrzewających serce momentów.
1 10
Moja ocena:
6
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?